11.07.2019

Samoloty nad miastem, cz. I, rozdziały 9-10.

9.
Kolega mój zamieszkał w jednym z bardziej ukrytych wśród zieleni domków. Zajęło mi kilka chwil, nim znalazłem właściwy budynek. Z zewnątrz sprawiał wrażenie opuszczonego, choć zielony bluszcz szczelnie okalający ściany przeczył nieco temu wnioskowi. W ogródku stało mnóstwo nie dokończonych rzeźb, konstrukcji i wszelkiego rodzaju eksperymentów plastycznych. Wiedziałem o zamiłowaniach kumpla do różnych dyscyplin sztuki, nie sądziłem jednak, że obecne zajmuje się  rzeźbą. Skierowałem się ku drzwiom, a tam przeżyłem pierwszy szok. Na wysokości klamki mój znajomy umieścił balon, w balonie umieścił parówkę wystylizowaną na obcięty palec. Gdy pozbyłem się tego okropnego widoku sprzed oczu i z głowy nawet uśmiechnąłem się do siebie. Widać nie przeszło mu płatanie tak absurdalnych, czasem koszmarnych żartów ludziom ze swojego otoczenia. Nacisnąłem na dzwonek, po czym spotkał mnie drugi szok, może nawet większy niż ten związany z parówką w balonie. Otóż zamiast zwykłego dzwonka jakich wiele, odezwał się jeden z najbardziej przerażających śmiechów jakie w życiu słyszałem. Dopiero po chwili zauważyłem małą kamerę zamontowaną wraz z głośniczkiem koło dzwonka. Widać kumpel chciał mnie w tak dziwny sposób powitać. Po chwili otworzył drzwi, przede mną stanął lekko łysiejący facet ubrany w stary, znoszony szlafrok, na nogach miał niebieskie klapki, powycierane miejscami do białości, zaś na nosie miał resztki czegoś, co można by uznać za okulary. Zaczął wykrzykiwać przeróżne mniej i bardziej absurdalne zdania w moją stronę[1]. Uciszyłem go gestem ręki, po czym zacząłem tłumaczyć powód swojego przybycia. Opowiedziałem w skrócie swoje dotychczasowe przygody, po czym przeszedłem do wyłuszczania problemu z jakim do niego przyszedłem. Chciałem aby pomógł mi przelać na papier to, co dopadło mnie na działce. Chodziło o pewne ułożenie w logiczną całość sytuacji z myśleniem o samolocie, lecącym rzekomo do Chin. Kumpel zamyślił się, po czym jak to miał w zwyczaju zniknął  w kuchni. Wrócił z magicznymi pojemnikami zwanymi Matero, w których zaparzył Yerba Mate. Uwielbiam ten napój, zanurzyłem się od razu w gorzkim smaku i w absurdzie jaki potrafi taki napar wywołać[2]. Kumpel zaczął bawić się w analityka moich myśli. Wysnuł wniosek, że myślenie o jakimś tam samolocie i przypisywanie mu pewnych cech wiąże się w sposób oczywisty z ukrywanymi potrzebami[3]. Stwierdził, że najlepiej zrobię znajdując sobie jakąś kobietę z Azji. Wskazał mi Lennona, który z Yoko Ono stworzył ciekawy i wybuchowy tandem. Odrzuciłem taką propozycję, choć w głębi duszy widziałem w takim rozwiązaniu wiele sensu. Kumpel uśmiechnął się dziwnie, po czym odpuścił temat. Przepytał mnie za to z mojej ostatniej twórczości. Niektóre z wierszy czy opowiadań uznał po streszczeniu za godne uwagi. Odpocząłem bardzo u niego, jednak zbliżający się zmierzch spowodował, że powoli szykowałem się do wyjścia. Gdy byłem przy drzwiach kumpel podsunął mi myśl, że przecież mógłbym sprawdzić w Sieci wszystkie pasażerskie loty nad moją działką mniej więcej w godzinach tamtej obserwacji. Odpowiedziałem mu, że domysły są czasem lepsze od prawdy. Przyznał mi niechętnie rację, a na odchodne krzyknął, że zadzwoni do ambasady Japonii z pytaniem czy nie mają singielek mogących zakochać się w poecie[4]. Nieco zmieszany podziękowałem za pomysł i oddaliłem się w szarość kończącego się dnia.

10.
Skierowałem się od razu w stronę znanego mi dość dobrze klubu, gdzie przesiadywali różni twórcy, w towarzystwie swoich pań. Nie miałem niestety towarzyszki, nie dałoby się też zaprosić żadnej ze znanych mi dam. Po prostu pora jak i dzień były niezbyt odpowiednie dla nich, zdecydowałem się na samotne spędzenie wieczoru. Nie spodziewałem się jednak, że znajdę w takim lokalu tak wiele kobiet łasych na mnie i na moją twórczość. Ostatnie co pamiętam to taniec na stole, namolne atakowanie pań propozycjami bycia moimi Muzami, zaś te przebłyski świadomości utonęły  w morzu alkoholu jaki w siebie wlałem tego dnia[5]. Obudziłem się koło 7 rano na wycieraczce klubu, w kieszeni spodni znalazłem kartkę, na której obok mniej więcej 20 numerów komórek widniał napis, abym więcej nie pojawiał się w tym miejscu, pod groźbą wezwania policji. Zebrałem się w sobie, powiedziałem kilka niemiłych słów pod adresem właściciela lokalu, po czym powlokłem się w stronę kamienicy, mieszkał tam mój inny kumpel, z którym chciałem omówić kilka kwestii związanych z twórczością słowną.



[1] Głównie odnoszące się do idei futuryzmu i dadaizmu.
[2] Wrażenia oparte na doświadczeniu Autora. Jak to mówią górale z okolic Zakopanego: ,,Jest to prawda prawdziwa”.
[3] Pewne nawiązania do psychoanalizy, przefiltrowane przez umysł kumpla.
[4] Nawiązanie do związku Lennona z Yoko Ono. 
[5] Wspomnienie autentycznej imprezy, na której Autor przesadził z ilością trunków.

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz