7.
Czekanie na autobus umilili mi
panowie, których jedną z głównych rozrywek jest zaglądanie do kieliszka.
Przedmiotem ich debaty było to czy lepsza jest Amarena brzoskwiniowa czy
zwykła. Stanęło na tym, że jeden z tych panów namówił dwóch pozostałych do
spróbowania tego trunku o smaku owocowym. Zaznaczył, że plusem jest niska cena,
jedynie 3.99 za butelkę. Po przyjeździe mojego autobusu z niedowierzaniem
patrzyłem, jak smakosze pakują się do środka przede mną. Na moje szczęście
zdecydowali się objąć w posiadanie tylną część pojazdu, co uwolniło mnie od ich
ducha jak i ewentualnych zaczepek. Niemal od razu zauważyłem bardzo miło
wyglądającą dziewczynę. Była nieco inna od tych dziewczyn pokazywanych w
reklamach, mówiąc krótko była zbudowana jak należy. Nie wiedzieć czemu na jej
twarzy gościł pewnego rodzaju smutek. Od razu pomyślałem, że może pożegnała
akurat kogoś przed długą podróżą. Mój mózg podpowiadał mi, idź do niej,
przedstaw się, spytaj się czemu tak fajna dziewczyna tak się smuci. Jednak moje
ciało odmówiło współpracy, schowałem się w sobie, zamknąłem można powiedzieć na
trzy spusty i nie zdecydowałem się podejść do tej dziewczyny. Skrępowany i
zażenowany własną nieudolnością wyszedłem na najbliższym przystanku. Nie
wiedziałem, że mogę ściągnąć na siebie nowe kłopoty.
8.
Wysiadłem bowiem w okolicy
stadionu jednej ze znanych drużyn piłkarskich[1].
Co ciekawe nie przypominałem sobie, by tego dnia miał odbyć się jakiś mecz
tejże drużyny. Jednak parę szybkich, męskich zwrotów skierowanych do mnie i
dotyczących mojego zakłopotania sprowadziły mnie na ziemię. Wokoło mnie zaczął
rosnąć tłum kiboli, przystrojonych w klubowe szaliki, w rękach kilku z nich
lśniły kastety, nabijane sporymi złotymi guzami pierścienie i tym podobna mała
broń. Jeden z nich, niski, łysy grubasek podskoczył do mnie i zadał
fundamentalne pytanie o aktualny skład drużyny. Wcześniej używając mało parlamentarnych
słów spytał się mnie za kim jestem. Wydusiłem z siebie będąc pod ostrzałem
wzroku pozostałych, że jestem właśnie za ich ulubioną drużyną. Po chwili zdałem
sobie sprawę, że jedyne nazwiska piłkarzy jakie znam z tego klubu odnoszą się
raczej do przeszłości. Zacząłem szukać w pamięci jakichś tytułów z gazet,
nagłówków z Sieci, czegokolwiek co można uznać za koło ratunkowe. Nic takiego
nie przyszło mi do głowy. Mały zażartował sobie ze mnie brzydko, że najpewniej
jestem za W.K[2]. Nie
zdążyłem nawet złożyć ust do odpowiedzi, gdy w moim kierunku poleciała pierwsza
dłoń uzbrojona w pierścienie. Ledwo uchyliłem się od ciosu, kucnąłem, po czym
jak najszybciej umiałem wyprostowałem się i z impetem przedarłem się przez
ścianę złożoną z kiboli. Zacząłem biec jak najszybciej tylko potrafiłem, za
sobą słyszałem już sapanie tamtych, a także ich krzyki, z których najmniej
wulgarne to chyba łapać frajera. Z bijącym sercem wbiegłem po kilku schodach,
na coś w rodzaju tarasu, tamci chyba nieco ustali, przygaszeni wypitym
alkoholem. Nie byłem jednak do końca bezpieczny, Mały od którego wszystko się
zaczęło nie dawał za wygraną. Wysforował się zdecydowanie, na jego ustach gościły zaś obietnice co mi zrobi, gdy
mnie dorwie. Na moje szczęście dotarliśmy do dość długich i krętych schodów,
wiodących do Zamku, w którym stworzono muzeum sztuki z XX i XXI wieku. Mały
wyraźnie osłabł na schodach, ja też nie zyskałem jakiejś wielkiej przewagi,
jednak jednoczesny bieg po schodach i krzyki co zrobi się komuś, gdy się go
złapie, obniżają zdecydowanie możliwości takiego osobnika. Po mniej więcej 1/3
Mały zrezygnowany oparł się o balustradę. Wtedy wiedziałem już, że im ucieknę .
Nie zatrzymując się przebiegłem jeszcze koło Zamku, zatrzymałem się dopiero w
okolicy domków w stylu fińskim[3]
ulokowanych dość romantycznie na szczycie tego naturalnego tarasu na który
wiodły schody. Wiedziałem, że w jednym z nich mieszka mój drugi kumpel, twórca
zwariowanych przedstawień, opowieści czy wierszy. Wiedziałem co może mnie
czekać u niego, jednak zdecydowałem się po raz kolejny wkroczyć na trudny
teren.
[1] Chodzi o
stadion jednej z bardziej znanych drużyn, która ma na swoim koncie duże sukcesy
w Ekstraklasie.
[2] Nazwa
drużyny z miasta oddalonego o ok. 300 kilometrów, ich kibice nie są zbyt
przychylnie nastawieni do tej najlepszej drużyny w Ekstraklasie.
[3] Jedno z
ciekawszych miejsc w mieście. Co jakiś czas wracają spory o to, czy należy
zostawić te domki czy je burzyć.
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz