Znajomy ten mieszkał w kamienicy
położonej w okolicy zielonego i bardzo przyjemnego ogrodu miejskiego[1].
Otoczenie, śpiew ptaków docierający do okien jego mieszkania od razu sprawiło,
że poczułem się o wiele lepiej. Kumpel tak jak ja zajmował się dość chętnie
pisaniem, jednak on wybrał niszę pisania na zamówienie. Nigdy nie pociągała
mnie tego typu twórczość, choć mówiąc szczerze niektóre sumy przedstawiane mi
przez kolegę brzmiały zachęcająco[2].
Zrezygnowałem jednak ostatecznie z takiej formy zarobkowania ze względu na moje
wielkie i dość szeroko znane lenistwo. Zanim napisałbym hasło reklamowe, które
uznałbym za dobre mój mocodawca 5 razy mógłby zmienić wykonawcę. Idąc schodami
do mieszkania kumpla rozmyślałem o tym jak to jest zakosztować tych wszystkich
nowinek technicznych w hotelach, knajpach i podobnych przybytkach, o których
tak często mówi się choćby w telewizji w kontekście Azji. Moje rozmyślania po
raz kolejny przekreśliła codzienności. Gdy doszedłem na piętro znajomego
zobaczyłem otwarte drzwi do mieszkania. Zaniepokojony zbliżyłem się do nich i
zawołałem pełny nadziei na odpowiedź. W końcu twórcy czasem zapominają o
prozaicznych, codziennych sprawach, w tym o zamykaniu drzwi. Z mieszkania nie
odezwał się nikt, usłyszałem za to coś w rodzaju kaszlu, ewentualnie odgłosów
duszenia się. Przerażony wpadłem do środka, ujrzałem znajomego jak siedzi w
jednym z pokojów, trzyma się za szyję i próbuje nabrać tchu. Spytałem się go co
się dzieje, on nie był już w stanie mówić. Wskazał na stolik, na którym były
jakieś fiolki. Domyśliłem się po paru chwilach, że w tych pojemnikach może być
coś bardzo szkodliwego. Szybko zadzwoniłem
na pogotowie, instruowany przez dyspozytora pomogłem nieco polepszyć
stan kumpla. Gdy na miejsce dojechała karetka, dowiedziałem się od ratowników,
że możliwą przyczyną zatrucia było wzięcie jakiegoś nowego świństwa,
sprzedawanego jako coś na porost roślin, albo poprawę stanu podłóg w domu.
Kumpel chciał chyba osiągnąć wyższe stany świadomości czy dłuższy czas pracy
niż zwykle[3].
Utwierdziło mnie to tylko w przekonaniu, że o wiele lepsza na takie okazje jest
kawa, ewentualnie Yerba Mate. Wyszedłem nieco wkurzony, choć z domieszką
strachu czy ta nieznana substancja nie uszkodzi zbytnio organizmu znajomego.
12.
Niespodziewana sytuacja z kumplem
spowodowała, że poczułem wielką chęć chwilowego wyłączenia się, może nawet
odpoczynku. Wybrałem się w kierunku jednego z bardziej znanych placyków[4]
w mieście, przesiadywali tam różni interesujący osobnicy, zawsze można było
znaleźć temat na nowy wiersz, opowiadanie, ewentualnie nowego kompana do pracy
twórczej. Usiadłem w jednym z ogródków przy ulicy, zamówiłem kawę i zatopiłem
się w rozmyślaniach na temat Azji, samolotu i tego co robią teraz podróżujący
nim ludzie. Z zamyślenia wyrwała mnie niesiona przez wiatr wesoła piosenka o
radościach płynących z jazdy na deskorolce. Podniosłem głowę i zobaczyłem
gościa z gorsetem ortopedycznym na szyi mknącego na desce po ulicy. Osiągał
niesamowitą wręcz prędkość, w międzyczasie śpiewał dość naiwne piosenki,
ewidentnie lepione na poczekaniu. Zaszokował mnie do tego stopnia, że nie zauważyłem
jak do mojego stolika przysiadł się tajemniczy gość w płaszczu. Zaczął szybko
wyjaśniać kim jest, skąd przybywa i co ma zamiar robić. Wyszło na to, że facet
pochodził z pewnej tajemniczej wyspy, której nie ma na żadnej z map[5].
Początkowy strach ustąpił ciekawości, zacząłem wsłuchiwać się w opowieści
nieznajomego, przytakując od czasu do czasu aby zachęcić go do dalszych
zwierzeń. Po pół godzinie jego opowieść zaczęła mnie jednak nużyć swoją małą
dozą prawdopodobieństwa. Podziękowałem facetowi za opowieści, tamten zaczął
wyrażać się niezbyt miło o mnie, odszedłem więc jak najszybciej się dało z
kawiarni. Kątem oka zauważyłem jak facet znika w jednym z okolicznych banków.
Wyszło na to, że po raz kolejny zdecydowałem w swoim życiu właściwie. Widać praca
w korporacji wpływa niezbyt dobrze na zdrowie psychiczne ludzi. Nie wiedziałem
jednak o tak dziwnych wpływach takich zajęć. Skierowałem się w stronę drugiego
placu, na którym znajdował się artefakt charakterystyczny bardziej dla Egiptu
niż dla Polski, palma, stworzona przez pewną artystkę.
[1] Coś jak
odpowiednik Central Parku.
[2] Jak to
mówią: ,,Przedstaw mi odpowiednią kwotę, a zrobię właściwie wszystko za nią”.
[3] Krytyka
skierowana w stronę wszystkiego co zmienia świadomość, ma nie potwierdzone
pochodzenie, skład itd.
[4] Tak na
poważnie to spory plac, gdzie można znaleźć właściwie każdy typ knajpy czy
innego ciekawego miejsca.
[5]
Nawiązanie do nie żyjącego już tajemniczego osobnika, który ubarwiał życie w
mieście.
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz