Białe pola na biurku kreśli.
O, to jest skojarzenie,
Jakbym pracował w kostnicy.
Martwi swymi palcami,
Mogą mnie wskazać,
Martwe usta próbują szeptać,
Oskarżenia.
O nie, nie mogę się poddać,
Nie jestem niczemu winny.
Warszawa, Kraków,
Zima odchodzi, z nią wrażenie śmierci,
Wiosna powoli nadchodzi.
Wtedy zgaszę lampę.