Rozdział 7.
Walczakowi znalezienie kliniki zabrało nadspodziewanie dużo czasu. Nie zdziwił się jednak powodom tej sytuacji, w końcu w tym kraju lepiej żyć według z góry ustalonych reguł. Wszedł do małej poczekalni, zapach świeżych igieł świerku podrażnił nos komisarza, musiał bardzo się skupić, by nie kichnąć. Po chwili podszedł do kontuaru, za którym stała blondynka z przyklejonym do ust sztucznym uśmiechem. Przywitała się po czym zaczęła litanię zachęcającą do skorzystania z ich usług. –Proszę pani, przerwał oschle komisarz, chcę się dowiedzieć, czy w tej klinice można dokonać zmiany płci? Recepcjonistka zamilkła w pół tonu, dało się słyszeć jej ciężkie westchnienie. –Nie mogę udzielać takich informacji bez porozumienia z kierownikiem. –Proszę wskazać mi drzwi od jego gabinetu, powiedział Walczak wyciągając jednocześnie legitymację. Blondynka trzęsąc się jak galareta ruszyła po schodach, za nią poczłapał znudzony komisarz. Po otwarciu drzwi dało się słyszeć pomruk rozkoszy. Prawdopodobnie kierownik zabawiał się z którąś z pracownic. –Pani Kasiu! Krzyknął przerażony, przecież mówiłem, by nikogo pani nie wpuszczała. Przeklął przy tym siarczyście, bowiem panienka odskakując od niego wbiła mu w nogę szpilkę. –Proszę się uspokoić, powiedział komisarz, jestem tu w sprawie służbowej, za dziesięć minut mnie nie ma, może pan wtedy wracać do swoich uciech. –Kim pan jest, że wchodzi bez zapowiedzi?! Legitymacja błysnęła przed oczami kierownika. –Won! Krzyknął do pracownic, które czmychnęły jak najszybciej mogły na swoich osiemnastocentymetrowych szpilkach. –Co sprowadza pana posterunkowego w moje skromne progi? Czyżby policja szykowała nowy rodzaj sił? Figlarny uśmiech zastygł kierownikowi na ustach, gdy Walczak zerwał się i zbliżając twarz do twarzy tamtego wycedził: -Po pierwsze jestem komisarzem, po drugie ja tu zadaję pytania, a po trzecie nie chcesz mieć na karku Inspekcji Pracy? Kierownik zapadł się w swój skórzany fotel. –Przepraszam, nie znam się na tych wszystkich sprawach związanych ze stopniami w policji. Walczak udał, że nie słyszy skomlenia kierownika. –Czy operowała się u was niejaka Joanna Krawczyk, później nazywała się Janusz Wojtczyk? Kierownik przełknął ślinę. –Nie wiem czy mogę mówić o tak prywatnych sprawach bez odpowiednich papierów, zła mina komisarza naprowadziła go na dobry tor wypowiedzi. Wydaje mi się, że nazwisko to jest mi znane, jednak muszę zejść do archiwum, by mógł pan zorientować się szerzej w sprawie. Walczak skinął głową, po czym polecił kierownikowi wrócić w ciągu pół godziny, inaczej zawiadomi Inspekcję o traktowaniu podwładnych. Tamten spędził w archiwum może dziesięć minut, po których wrócił z naręczem aktówek. –Proszę panie władzo, tu są wszystkie dokumenty od przyjęcia pacjentki na wstępne badania, aż po wypis kończący procedurę.
Rozdział 8.
Nasz bohater w żołnierskich słowach pożegnał kierownika, dając mu do zrozumienia, że potrzebuje kilku godzin na zapoznanie się z aktami. Tamten z fałszywym uśmiechem zgodził się udostępnić swój gabinet na nieograniczony czas. Walczak po odprawieniu kierownika wzrokiem zagłębił się w lekturę dokumentacji medycznej. Po dwóch godzinach wiedział mniej więcej jakie relacje panowały w domu Joanny, gdy powiedziała rodzicom o swoim zamiarze. Po wylewie matki została siłą wyrzucona przez ojca na bruk. Nie mając oparcia w nikim z rodziny musiała zwrócić się w stronę ciemnej strony miasta. Komisarz domyślił się w jaki sposób musiała zarabiać na swoje utrzymanie, a także na oczekiwany zabieg, który miał zmienić jej życie. Przy dokumentach dotyczących odwyku Joanny nie wytrzymał. Wstał nagle wydając z siebie niepohamowany krzyk rozpaczy. Krzyk jaki mogła wydawać ta dziewczyna, uwięziona w ciele przeciwnej płci. Wybiegł z biura kierownika, skierował się na dół, do recepcji. Dopiero tam po kilku głębszych wdechach i policzeniu do dziesięciu mógł pożegnać się z recepcjonistką i ruszyć do auta.
Pozdrawiam!
Widzę od jakiegoś czasu, że zająłeś się prozą.
OdpowiedzUsuńWena poetycka Cię opuściła, czy przerwa?
Myślę, że Twoja praca ma ręce i nogi. Jest ciekawe i jeżeli tylko sprawia Ci to radość to powodzenia w dalszym pisaniu! :)
Hmmm, "mój drugi blog z wierszami" a tu wierszów ni ma...
OdpowiedzUsuńAhoy
znam osobę która ma ten problem... w poźnym wieku - jest ok sześćdziesiątki gdy postanowiła coś z tym robić, ujawnił się... reakcja rodziny.... dostęp do pomocy... hehhhh... współczuje mu
OdpowiedzUsuń