Dziś zapraszam Was na wycieczkę po innych, a zarazem znanych nam wymiarach świata. Tekst powstał w Unieściu w 2015 roku, początek wziąłem z prawdziwego obrazu jaki wisiał w pokoju, reszta to już przetworzone zdarzenia, choć także prawdziwe.
1. Początek, albo dziwny obraz.
Na ścianie pokoju, w którym jestem wisi dość dziwny obraz. Łączy w sobie wysiłki prymitywistów i dzieci z
pobliskiego przedszkola. A przynajmniej wszystko na to wskazuje. Fioletowa
plama w rogu przywodzi na myśl brak farby do namalowania wydmy. Brązowe kikuty
wystające zarówno z wody jak i z wydm przypominają falochron. Dlaczego sięga on
kilkadziesiąt metrów w głąb lądu? Nie wiadomo.
Mała, zielona łódka namalowana jest z zagubieniem wszelkich proporcji,
gdybym nie miał styczności z malarstwem powiedziałbym pewnie, że tak miało być,
a nawet, że tak wygląda prawdziwa sztuka. Absurdalność sceny budzi także wydma
schodząca niczym wielka, Złota Góra na spotkanie morza. Siadam wygodnie w
fotelu, patrzę na obraz, myślę nad jego wewnętrznym absurdem i zaczynam swoją
podróż.
2. Gołąb, albo zdziwienie tłumu.
Widzę tę samą Złotą Górę co na obrazie, w rzeczywistości jest dużo
mniejsza, w dodatku porasta ją gęsty las. Brodzę w rozlewisku morskim, brodzę
po kostki w dość chłodnej, ale jednocześnie ożywczej wodzie. Nagle dostrzegam
kątem oka gołębia, nie zwykłego, ale gołębia rasowego, biało-brązowego. Myślę
sobie, że zabujał się pewnie za mocno ze swoimi braćmi, cóż każdy ma jakiś
nałóg, jakieś hobby. Przypuszczam, że ma mokre skrzydła, chodzi między
rozlewiskiem, a morzem. Łapki zapadają się w piach, nie zostawia po sobie nawet
skrawka trójpalczastego tropu. Tłum gęstnieje, zaczynają się sypać teorie o
gołębiu. Niektórzy sądzą, że gołąb ma mokre skrzydła, zbieżność z moim
myśleniem zadziwia. Inni uważają nawet, że jest on chory. Skrajności jak zawsze
uważałem bolą, tworzą mur dla znalezienia prawdy. W końcu gołąb zamyka usta
wszystkim, zrywa się do lotu, już po chwili chodzi po plaży. Wszystkie teorie
giną naturalną Śmiercią. Odchodzę wolnym krokiem, patrzę na ptaka, patrzę jak
chodzi zostawiając swoje trójpalczaste tropy w [suchym] piachu. Nigdy już nie dowiem się
czy odleciał we właściwą stronę, w stronę domu.
Pozdrawiam!
"Łapki zapadają się w piach, nie zostawia po sobie nawet skrawka trójpalczastego tropu" a potem "Odchodzę wolnym krokiem, patrzę na ptaka, patrzę jak chodzi zostawiając swoje trójpalczaste tropy w piachu" No to zostawia ślady czy nie zostawia? Zdecyduj się kapitanie ;-)))))))))))
OdpowiedzUsuńAhoy