Dzień 5.
Ciężkość powiek, otwarcie oczu graniczy z cudem. Za ciemnością świat, okropny, bolący od samego rana, do samego wieczora. W końcu jest, powieka drga, postać otwiera oczy. Ból istnienia przeraża, jest jak porażenie prądem. Mężczyzna przewraca się na drugi bok, w ustach mieli przekleństwa. Patrzy na zegarek, pora wstawać, by znów walczyć z codziennością.
Bohater z odrobiną nadziei popatrzył na swoją sypialnię, Słońce dawało mu znać, że ten dzień może być choć trochę lepszy niż wcześniejsze. W kalendarzu zapisane kilka słów, które informowały o fantastycznym spotkaniu, właściwie o randce. Mężczyzna spędził kilka godzin w łazience, doprowadzając się do stanu nie budzącego grozy. Ubrał się elegancko, w pobliskiej kwiaciarni nabył bukiecik i ruszył w miasto.
Niestety już przyjście na przystanek sprawiło mu wielki ból. Autobusy nie jeździły jak zwykle, bowiem dziś, akurat dziś było święto państwowe. Bohater stłamsił w ustach przekleństwo, to nic, najwyżej zadzwoni do wybranki z jakąś pokrętną wymówką. Wybrał numer, po stu dzwonkach dziewczyna odebrała. Właściwie odebrała tylko w myślach protagonisty, w słuchawce odezwał się męski, tubalny głos. Poinformował w krótkich słowach, że jest nowym partnerem pani X i nie życzy sobie, aby jej przeszłość odzywała się w tak prostacki sposób.
Mężczyzna zapadł się w sobie, wpadł do ciemnej, odrażającej studni. Zsunął się po omszałych, wilgotnych ścianach. Wiedział już, że czas na ostateczny wybór. Musiał tylko załatwić jedną, najtrudniejszą rzecz. Musiał napisać list pożegnalny do najważniejszej osoby w jego życiu, Siostry.
Przeczytałam wszystkie części twojego opowiadania. Uważam je za intrygujące i niezwykle smutne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :-)
Protagonista chyba najbardziej na świecie lubi stan, w którym się znajduje, bo gdyby tak nie było, to opowiadanie inaczej by się potoczyło.
OdpowiedzUsuńO. Będzie się wieszał?
OdpowiedzUsuń