12.
Od samego wejścia poczułem spore zażenowanie, obsługa
traktowała mnie jak króla. Zmieszany usiadłem przy stoliku, stres pogłębił się
jak zobaczyłem wielość sztućców goszczących na stole. Nigdy wcześniej ani potem
nie widziałem tylu narzędzi do jedzenia. Na moje szczęście kolega pojawił się
dość szybko po mnie, nakrzyczał na obsługę, po czym zawlókł mnie siłą do
swojego gabinetu. Tam poczęstował mnie szklanką whisky. W międzyczasie wyjaśnił
mi jak dorobił się tak znakomitego lokalu. Wtedy mówiąc najogólniej szok
znokautował mnie dokładnie. Po tym wstępie zostałem zasypany masą pytań na
temat mojej decyzji w sprawie udziału w show tworzenia grupy poetyckiej. Wiedziałem
już, że jedyną okazją do wycofania się będzie przerwa, która zostanie
przeznaczona na wzięcie oddechu przez mojego znajomego. Oczywiście moja
nieśmiałość objawiła się w pełnej krasie. Nie powiedziałem słowa sprzeciwu.
Wyszło na to, że będę noszony niczym król-poeta po ulicach miasta, za mną i
przede mną będą szli poeci z nowej grupy, a gdzieś w okolicy pojedzie autobus z głośnikami
emitującymi moje wiersze. Do tego po najważniejszych punktach metropolii będą
krążyć wolontariusze z kopiami moich dzieł. Zszokowany swoją nieudolnością
schowałem się w sobie, po czym bełkocząc coś niezrozumiale wyszedłem z gabinetu
kumpla. Wróciłem do domu, zjadłem co niecoś, choć ściśnięty żołądek nie
ułatwiał sprawy. Wypiłem jeszcze drink, po czym udałem się do swojego pokoju w
nadziei na stworzenie nowych tekstów. W końcu pokazanie się w roli króla-poety
wymaga odpowiedniego przygotowania. Mieszanka stresu i chęci podkarmienia
wielkiego ego sprawiła, że tego dnia napisałem szereg wierszy, które uznałem za
jedne z najlepszych jakie napisałem do tej pory. Zmęczony poszedłem spać. Śniło
mi się jak wszystko może wyglądać, jak miasto reaguje na moje pseudo rządy.Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz