Dzień 3.
Mężczyzna w bólu całego ciała wraca do świata. Codzienność znów puka do jego czaszki, mózgu, oczu, do każdej komórki ciała. Tym razem w drzwi wali sąsiad. Żąda wpuszczenia do środka w celu konsumpcji alkoholu. Bohater ze strachem w oczach próbuje przemieścić się w przestrzeni. Pełznie po podłodze, sąsiad jednak słyszy wszystko, wie wszystko. W końcu trzeba go wpuścić, inaczej gotowy się włamać.
Na powitanie serwuje mężczyźnie potężny cios w plecy, zaparty dech pogarsza stan, powoduje dodatkowy stres. Sąsiad przyciąga bohatera do stołu, stawia na nim butelkę wódki i zmusza do konsumpcji. Nie ma już ucieczki, trzeba pić, odmowa jest poza zasięgiem zlęknionej duszy, odmowa może być niebezpieczna. Po kilku godzinach wlewaniu w siebie wódki, po wysłuchaniu opowieści o niewiernej żonie, głupocie ludzkiej, sąsiad postanawia wyjść. Bełkocze coś o chęci dalszego picia, bez mężczyzny, który w jego ocenie jest miękki jak gąbka, a nie chłonący wódkę jak to ona potrafi. Drzwi pozostają otwarte, bohater nie ma siły wstać, może już tylko leżeć. Przez otwarte drzwi wdziera się do mieszkania Cerber, oddaje mocz na spodnie mężczyzny, na jego postać. Po wyjściu psa wchodzi sąsiadka, krzyczy coś, uderza w umęczony korpus parasolem. Wychodzi, zostawiając otwarte drzwi.
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz