Wiersz nawiązujący do tytułu pewnej piosenki i moich przemyśleń.
P.Y. był kiedyś, był kiedyś w naszej,
Doskonałej klinice, leczył się,
Miał coś nie tak, z całym,
Sobą, ten pacjent P.Y.
A może nazywał się inaczej,
Sam nie wiem, pamiętam tylko jego prace,
Rysunki, wyłaniające się z dymu,
Papierosa postaci, w szarych odmętach,
Ołówka.
Rysował je w sposób niezwykły,
Dokładny do niemal żyłki,
Na ich licach, bo nie można,
Inaczej nazwać, twarzy,
Nieznanych istot.
Ten pacjent przewidział wiele,
Pojawienie się gdzieś w okolicy,
Śmierci, on wiedział pierwszy,
Pożar trawiący nasz szpital,
Nostradamus wiedział.
Przerażający był, z dnia na dzień,
Rysunki z dodatkiem koloru,
Straszniejsze, wymagały okularów,
Ciemnych, by porażały szarością,
Tylko.
Pytacie mnie, co się z nim stało,
W sumie, w sumie to nie wiadomo,
Przynajmniej ja nie znam tej historii,
Mówią coś o rodzinie jego,
Może coś o agentach FBI,
Sam już nie wiem.
Jeśli się nie boicie,
Mamy w jednym z pomieszczeń,
Te jego wizje, rysunki,
Zapraszam serdecznie...
5.03.2021
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz