Dziś wiersz będący próbą zrealizowania zamysłu ,,snu na jawie", ewentualnie ,,snu we śnie".
,,Sen na jawie lub coś o pewnej wieży"
Wchodzę po schodach na wieżę,
Kręte są strasznie i wiele ich,
W końcu na szczyt dotarłem,
Cała panorama miasta,
Sięga niemal po horyzont.
Nagle kobieta do mnie mówi,
Wskazując ręką na obrazy,
,,Ale im ładnie jest ze śmiercią,
A tej w różowym wprost wspaniale".
Przecieram oczy ze zdumienia,
Nie jestem już tam, gdzie przed chwilą,
Wieża jest, lecz jestem pod nią,
Wszystko się sypie, wszystko psuje.
Sięgam swą ręką w okolice,
Trafiam na coś zimnego wielce,
To ona, Czarna Pani przyszła po mnie,
I w tan mnie ciągnie wraz z innymi.
Tańczymy w kole, tańczymy wszyscy,
A Pani w Czerni się uśmiecha,
Odwracam głowę, nie chcę patrzeć...
A to się śnił mi sen na jawie,
Pani z muzeum na tej wieży,
Wręcza mi kubek zimnej wody,
Coś mówi o niezwykłym skwarze,
Przyznaję jej rację,
Dziękując pięknie wracam na dół.
Już nigdy więcej nie opowiem,
O tym, co mnie tam spotkało.
10.12.2017
Pozdrawiam!
Bardziej poetycko by brzmiało: Ze śmiercią jej do twarzy ;-))
OdpowiedzUsuńAhoy
Niezwykły sen :-) Pięknie opisany :-)
OdpowiedzUsuńZacna opowieść - Pozdrawiam serdecznie! :-D