Wiersz będący interpretacją tytułu pewnej piosenki.
Nie wiem dlaczego tak mam,
Ale zapominam co rano Cię budzić.
Krzyki, wyrzuty, awantury,
Trwają do południa,
Potem cichną,
Do wieczora sytuacja wraca,
Do normy.
Rano zaczyna się na nowo,
Piekło powtarzalnych zdarzeń,
Wszystko jest zbliżone,
Straszne przez to.
Nie wiem co mam zrobić,
Może muszę wejść na dach,
Tam gwiazdy, zimne powietrze,
Nie pozwolą mi zasnąć.
Wejdę o świcie do sypialni,
Obudzę Cię, będziesz w szoku.
Na razie czekam na kolejne,
Wyrzuty gniewu.
Pozdrawiam!
Genial poema. Te mando un beso.
OdpowiedzUsuńMoże to noc świstaka? 🙃🙂
OdpowiedzUsuńNie cierpię, gdy się mnie budzi :-)
OdpowiedzUsuń