Wiersz nawiązujący do pewnej azjatyckiej opowieści.
Z mgły wyłania się postać,
Sunie w moją stronę,
Z każdym jej krokiem,
Rośnie niepokój,
W końcu jest już blisko,
Krzyk zamiera mi na ustach.
Postać ta nie ma twarzy,
Głowa spowita całunem,
W ręku trzyma koszmarną,
Okropną latarnię,
Zrobioną chyba ze swojej,
Twarzy.
Oczy złowieszczo błyszczą,
Przerażenie dotyka mnie do szpiku,
Chcę uciekać,
Jednak straszny gość,
Pokazuje mi, bym szedł za nim.
Emocje zmieniają się co chwilę,
W końcu idę, zachowując dystans.
Znikam we mgle.
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz