Dziś wiersz, który przyszedł do mnie ot tak. Może przypomniałem sobie film pt. ,,Apocalypto", może jakąś książkę o dawnych cywilizacjach w Ameryce Południowej, nie mam pojęcia.
,,Na piramidzie Słońca"
Nóż z obsydianu kreśli linię,
Na klatce piersiowej skazańca,
Choć właściwie lepiej mówić o nim wybraniec.
W końcu nie każdy ma szansę,
Przysłużyć się dla Boga-Słońca.
Kapłan unosi nóż ku światłu,
Wymawia tradycyjne i święte formuły,
Słońce błogosławi lud,
A lud Słońce.
Nagle wybraniec , w ostatnim akcie desperacji,
Próbuje uciekać, zrywa liny opinające ciało,
Popycha kapłana, ten upada na kamień,
Głowa o ołtarz rozbita.
Rok nieszczęścia,
Rok suszy,
Rok zła,
Rok porażki.
Wybraniec spada po schodach,
Piramidy Słońca,
Zepchnięty przez asystentów kapłana,
Kara może być tylko jedna,
Za nie uznanie siebie,
Za nie poświęcenie się,
Dla Boga-Słońca.
18.05.2017
Pozdrawiam!
Pewno Zenon Kosidowski zza grobu dał Ci znak ;-))))))
OdpowiedzUsuńAhoy
Tak bywa, że czasami natchnienie przychodzi tak o i nie do końca wiemy czym się w danej chwili inspirujemy. :)
OdpowiedzUsuńCiekawy wiersz!