1.01.2019

Moje początki.

Dziś coś odmiennego od wierszy jakie tu wstawiam. Postanowiłem przejrzeć wszystkie swoje wiersze i dłuższe formy, po czym sporządziłem poniższe zestawienie z omówieniem najważniejszych zmian, jakie zaszły w moim pisaniu na przestrzeni lat. 


Każdy z nas obserwując swoich ulubionych twórców zastanawia się, w jaki sposób zaczynali, co było impulsem do pójścia daną drogą. W tych zapiskach postaram się wyłożyć swoją drogę twórczą.
Z poezją zetknąłem się po raz pierwszy, jak pewnie większość z nas w szkole. Nie było to jednak spotkanie specjalnie warte zapamiętania, ot analiza tego, co poeta miał na myśli zdaniem twórców podręcznika i nauczyciela. Właściwie w tamtych chwilach nie specjalnie widziałem się w roli twórcy.

Przełom nastąpił w 2007 roku. Wtedy zacząłem interesować się ideami, jakie stały za działaniami futurystów. Nie pamiętam dokładnie skąd wzięła się taka fascynacja, może z obrazów, a może z literatury. Tak czy inaczej zacząłem pisać wtedy swoje pierwsze wiersze. Już na samym początku porzuciłem myśl o pisaniu z rymami. Po prostu nie czułem zupełnie tematu, jedyne rymy jakie umiałem znaleźć należy uznać za proste, a może nawet prostackie. Jaki bowiem sens ma łączenie słów w stylu: nóż-cóż, mam-znam, noga-podłoga itp. Przyjąłem więc za podstawę mojego pisania wiersz wolny, a potem wiersz biały.

W tamtym czasie będąc pod wpływem wyżej wspomnianych pomysłów pisałem głównie rzeczy absurdalne, związane z maszyną, miastem i masą. Nie przejmowałem się często zasadami gramatyki, próbowałem odkryć rzeczy już odkryte. Poza tym poruszałem się często w formach już zastosowanych w przeszłości przez jakiegoś twórcę. Można jednak uznać takie poszukiwania za dość ważne, bowiem na tej podstawie udało mi się przez kolejne lata rozwinąć swoje umiejętności obserwacji, składania słów w wersy, co w ostateczności pozwoliło mi stworzyć własny styl. W roku 2007 udało mi się napisać co najmniej 43 wiersze (liczba przybliżona, bowiem część może być w zeszytach, które gdzieś zapodziałem).

Napisałem też wtedy swój pierwszy dłuższy utwór pod tytułem ,,Abelan z  Efezu”. Odstąpiłem w nim od zasady pisania bez rymów, co z perspektywy czasu przyniosło dość mizerne skutki. Inspirowałem się w pewnej mierze Homerem, a także ,,Władcą Pierścieni”. Nie posiadałem wtedy, a i teraz nie posiadam zdolności tworzenia równie rozbudowanych historii, dlatego należy uznać tę pierwszą próbę wyjścia poza schemat wiersza za średnią.

W 2008 roku kontynuowałem futurystyczną drogę. Dołączyłem jednak tematykę codzienności, przefiltrowane obserwacje zostały podane w futurystycznym sosie. Udało mi się wtedy napisać 28 utworów (jw. w kwestii dokładniej ich liczby).

Rok 2009 przyniósł pewną zmianę, porzuciłem pisanie na komputerze na rzecz zeszytów. Z tego powodu większa część moich prób pisarskich nie jest dostępna. Zapisanych na komputerze mam tylko 4 utwory, ich treść nie wiąże się już specjalnie z fascynacjami z lat poprzednich.

W 2010 roku moje postrzeganie poezji i pisania jako takiego zmieniło się dość mocno. Zacząłem dopatrywać się większego sensu w dadaizmie, bardzo podobała mi się wtedy wolność tego ruchu. Przy okazji zacząłem zgłębiać pewne mroczne zakamarki ludzkich dusz i głów.

Stworzyłem wtedy swoją pierwszą mini-sztukę pt. ,,Nie wiem co to”. Wzorowałem się w pewnym stopniu na filmie pt. ,,Czerwona oberża”. Połączyłem wątek znany z tego obrazu z pewnymi elementami nadprzyrodzonymi (diabeł, anioł itp.). Wszystko nadal było zbliżone do ,,Abelana…”, z powodu zastosowania przeze mnie rymów. Nie mniej uważam tę próbę za dość udaną, nauczyłem się w jaki sposób należy prowadzić akcję, by czytelnik znalazł w niej coś dla siebie.

Napisałem też drugi dłuższy utwór pt. ,,Oda do Ziemi”. Starałem się ukazać w nim jak ważna jest dbałość o naszą planetę. Nadal widoczne są odpryski myśli futurystycznej, a także dadaistyczne spojrzenie na pewne sprawy związane z budową utworu.

2011 rok przyniósł przełom w liczbie wierszy napisanych na komputerze (112). Skierowałem swoje myśli w stronę naturalizmu, opisywałem przyrodę, jej piękno. Zachwycałem się będąc nad morzem Bałtyckim falami, drzewami w lesie itd. Nadal można zauważyć w tamtym okresie moje dolewanie do twórczości myśli futuryzmu i dadaizmu. Pojawiają się jednak elementy groteskowe, a nawet spora doza absurdu.

Spróbowałem swoich sił po raz kolejny jako twórca mini-sztuk. Napisałem wtedy dziełko pt. ,,A casu ad casum”. Próbuję rozliczyć się w pewnym stopniu z moich fascynacji, w ostatniej scenie zwycięża moc dadaizmu. Wydaje mi się, że w tamtym momencie porzuciłem futuryzm, by popławić się chwilę w wolności. Futuryzm uznałem za ograniczony, napisałem kilka wierszy o mieście, maszynie i masie, chciałem pójść w zupełnie innym kierunku. Uważałem, że pozwoli mi na to właśnie ten kierunek, ze swoją wolnością.

Rok 2012 zakończyłem z porażającą wręcz ilością wierszy (275). Szukałem coraz to nowych tematów wartych opisania. Można streścić je w kilku słowach: absurd, groteska, czasem mrok. Wracałem też w pewnych momentach do cieni futuryzmu. Widać dużo prawdy jest w powiedzeniu o starej miłości. Wracałem też do oddechów dadaizmu (choćby w metodzie pisania wierszy podanej przez Tristana Tzarę), jednak stopniowo przesuwałem swoje zainteresowania w stronę elementów wymienionych na początku akapitu. Wtedy też stworzyłem swoje alter ego, które nazwałem Szremi Habatov. Była to moja odpowiedź na Pana Cogito od Zbigniewa Herberta. Chciałem się najwidoczniej dystansować od pewnych spraw, oglądać je z oddali. Do tego potrzebna mi była postać, która zastąpi mnie w części utworów, która stanie się ich bohaterem.

Ten rok przyniósł trzecią mini-sztukę pt. ,,Ab ovo”. Skrytykowałem w niej poszukiwania naukowców, którzy chcą postawić się wyżej od Stwórcy. Bohater próbuje rozwikłać zagadkę, co było pierwsze: jajko czy kura. W swoich dociekaniach jest tak zatracony, że w pewnym momencie odcina się od rzeczywistości.  Bliskie mu osoby próbują sprowadzić go z powrotem do świata żywych, jednak on w przypływie agresji zabija swojego profesora, swojego mistrza. W tragicznym splocie okoliczności ginie jeszcze jedna postać, a ten, który przeżył tak jak główny bohater pogrąża się w szaleństwie po śmierci żony (ta druga postać co zginęła, śmiercią samobójczą). Ostatecznie w jakiejś mierze kontynuuje obłąkańcze poszukiwania bohatera, co sprawia, że w pewnym sensie koło się zamyka.

Napisałem też pięć dłuższych form (nie wszystkie skończyłem).
Z okazji swoich 21 urodzin postanowiłem spisać swoje wspomnienia związane z codziennością. Nazwałem te zapiski ,,21-lecie Poety, czyli Kronika warszawska na nowo”. Nie dokończyłem pisania, jednak z tego co zdążyłem przelać na wirtualny papier wynika, że dolałem sporo absurdu, z domieszką groteski.


Drugi tekst nazwałem ,,Przypadki Alberta Hoovera”. Stworzyłem w tym opowiadaniu alternatywny świat, w którym roi się od mutantów. Bohater przechodzi wiele prób, zdobywa nowych kompanów, by za chwilę zostać tylko z częścią z nich. Ostatecznie dociera do kompleksu, gdzie znajduje się Królowa wszystkich mutantów. W międzyczasie okazuje się, że jeden z jego sprzymierzeńców tak naprawdę jest twórcą całego zła jakie pojawia się w utworze. Ostatecznie bohater zwycięża, jednak powrót do normalnego życia (sprzed plagi mutantów) zajmuje mu trochę czasu.

Trzeci tekst nosi tytuł ,,Zabałamucone szuranie długopisów po papierze”. Są to dwie miniatury związane z procesem twórczym. W pierwszej przedstawiam swoje spojrzenie na proces pisania, jak to już sobie wyrobiłem, ze sporą dozą absurdu. Druga jest nieco poważniejsza, dotyczy mojego zamiaru stworzenia grupy literackiej jak za dawnych lat.

Czwarty tekst nazwałem ,,Skrzekiem Codzienności”. W pełnej absurdu i dziwacznych postaci opowieści streszczam przygody bohatera, który budzi się pewnego dnia rankiem, po czym rusza w świat. Świat ten odpowiada mu właśnie tytułowym skrzekiem codzienności.

Ostatni tekst to zbiór kilku mniej lub bardziej groteskowych tekstów pod wspólnym tytułem ,,Groteska wałęsa się po świecie”.

W 2013 roku udało mi się napisać 204 wiersze. Wśród nich 24 abstrakcyjne wiersze złożone z fragmentów artykułów prasowych. Stworzyłem dość pokaźną galerię postaci, opartą na różnych systemach wierzeń, na swoich pomysłach. Ogólnie całość znów naładowana absurdem i groteską.
2014 rok można podzielić na dwie kategorie jeśli chodzi o wiersze. Pierwsza z nich to cykl 13 utworów inspirowanych obrazami Chrisa Marsa. Druga to jakby refleksy pierwszej, bowiem zacząłem tworzyć wiersze sięgające daleko w ciemne zakamarki duszy mojej czy też duszy zbiorowej wszystkich ludzi. Potwory stają się emanacją nas samych, można powiedzieć, że jest to rok twórczości zbliżonej w jakiejś mierze do tekstów zimnej fali, ciężkich odmian metalu itd. Marność nad marnościami i wszystko marność. Tak można podsumować ten czas w mojej twórczości.  Dodatkowo szereg utworów jest dwujęzycznych, polski tekst i angielskie tłumaczenie. Napisałem w ciągu roku 349 utworów.

Rok 2015 zamknąłem mając na koncie 379 wierszy. Powracam w nich do znanych wcześniej schematów, dodatkowo zaczynam pisać wiersze z dozą autoironii. Próbuję też sił w pisaniu abecedariuszy, co dość mocno odświeża moją możliwość twórczą.

W 2016 roku stworzyłem 130 utworów. Wzmocniłem autoironiczną część twórczości. Powołałem do  życia swoje drugie alter ego Kapitana Baryłkę.

Stworzyłem dwa opowiadania. Pierwsze pt. ,,Podróż z absurdem w tle” napisałem nad morzem Bałtyckim. Wchodzę jako bohater przez obraz wiszący naprawdę na ścianie pokoju do alternatywnej rzeczywistości. Mój bohater przeżywa absurdalne sytuacje, które tak naprawdę zaistniały, które widziałem w czasie choćby chodzenia po promenadzie. Drugie nosi tytuł ,,Śmierć nad Bałtykiem”. Jest to moja próba zmierzenia się z kryminałami. Wezwany na miejsce domniemanej zbrodni komisarz rusza śladem denata, odkrywa stopniowo jego trudną przeszłość, zmianę płci i odrzucenie przez społeczeństwo. Ostatecznie dochodzi do przerażających wniosków, zmarły nie chciał już dalej żyć w strachu, postanowił zaczekać na śmierć na plaży.

W 2017 roku napisałem 117 wierszy. Wśród nich parę abecedariuszy, reszta to różne migawki i inspiracje. Reszta jak wcześniej w kwestii stylu.

Napisałem też jedno opowiadanie pt. ,,49 świateł”. Bohater pewnego wieczoru dostrzega, że spośród 50 świateł jakie zwykle paliły się w oknach (oczywiście nie w takim samym układzie ciągle), nagle nie pali się jedno światło. Postanawia odkryć przyczyny tej zmiany. Poznaje historie sąsiadki, która przeniosła się do miasta z mniejszej miejscowości w celu  uzyskania akceptacji. Ostatecznie czuje się jeszcze bardziej odrzucona i samotna niż w miejscu urodzenia. Opowiada też bohaterowi historie pewnej kobiety, która umiera w samotności w wielkim mieście, a fakt jej śmierci zostaje odkryty kilka miesięcy później.

Pozdrawiam!

2 komentarze:

  1. Graruluje 😘
    Piotruś Rozwijałeś się przez te wszystkie lata a ja tylko czytałam i się zachwycałam Często to była moja ucieczka od problemów Po prostu siadałam czytałam
    Pamiętam początek naszej znajomości Nasze pierwsze spotkanie i pużniejsze tak samo Gdy spotkaliśmy się jako Poeci a pużniej Przyjaciele Poeci a w końcu zaczęliśmy się traktować jak rodzeństwo😊 Widziałam jak się rozwijasz poetycko jak Twój talent eksploduje w pozytywnym sensie tego znaczenia
    Życzę dalszego Pisania Weny na każdy wiersz i Wydania Tomiku Poezji 😘
    Pozdrawiam Serdecznie Julia

    OdpowiedzUsuń
  2. uczuciowesmaki3 stycznia 2019 18:37

    Uhhh, cóż za retrospekcja ;-)
    Często używasz terminów "futuryzm" i "dadaizm" jako kierunków, które Ciebie inspirowały. Jeśli czyjś styl Cię inspiruje to nigdy nie będziesz twórczo wolny ponieważ podświadomie będziesz chciał mieścić się w ramach owych stylów i choćbyś robił różne misz-masze to i tak podświadomie nawiązywać będziesz do tych kierunków choćby w szczegółach. Prawdę mówiąc wolę nazwę "utwory" dla Twoich tekstów niż wiersze bo z klasycznymi wierszami niewiele mają wspólnego co nie znaczy, że są złe lecz może bardziej niestrawne dla mnie jako czytelnika. Niektóre. Swój styl nie polega na wplataniu tego co się spodobało u innych w różnych wariacjach ale na wsłuchiwaniu się w siebie, skrupulatnym analizom swoich uczuć i myśli oraz częstym wycieczkom do, jak ja to nazywam, "krainy myśli swobodnych". No i jakość a nie ilość jest wykładnią potencjału twórczego. Sam przyznałeś, że trochę tekstów masz nieskończonych. Moim zdaniem trąci to brakiem dyscypliny twórczej. To trochę jak tzw. rozbieganie silnika kiedy mimo wyłączenia stacyjki on dalej żyje swoim życiem ale pożytku w postaci efektywnej jazdy z tego nie ma. To tak moim skromnym zdaniem ale fajnie, że jesteś i piszesz :-)
    Ahoy

    OdpowiedzUsuń