Dziś nietypowo, bo daję swoje nowe opowiadanie.
Przemiana.
Pamiętam mniej więcej kiedy
zdecydowałem się na przemianę. Musiało to być jakoś na jesieni. Znów myśli
zaczęły pokrywać się czernią, beznadzieja wchodziła w każdą synapsę. Do tego w
telewizji kobieta prezentująca wszelakie treści ciągle pluła jadem. Reagowałem
na nią niemal alergicznie, chciałem jej coś powiedzieć, jednak nie usłyszałaby
mnie na pewno. Zmęczony tym wszystkim co działo się wtedy na świecie podjąłem
ostateczną decyzję, chcę przemiany. Dodatkowym bodźcem było moje wielkie
lenistwo, czasem nawet nie miałem chęci zrobić sobie kanapki.
Początek przemiany pamiętam jak
przez mgłę, nawet przyznam się, że było to miłe. Siedziałem sobie na kanapie,
nie myślałem o niczym szczególnym. Świat przechodził koło mnie, wszystko działo
się już właściwie poza mną. Kolejny etap był już nieco bardziej męczący,
żołądek domagał się jedzenia, pragnienie także dawało mi się we znaki.
Przeczekałem jednak i to, zacisnąłem zęby, wmówiłem sobie, aby zaczekać jeszcze
parę dni, wtedy metamorfoza się zakończy.
Kilkanaście dni po pierwszych
problemach byłem jakby poza sobą. Wszystko działo się już zupełnie poza mną,
głos denerwującej mnie prezenterki nie robił już na mnie wrażenia. Nawet w
pewnym stopniu cieszyłem się na te spotkania z nią. Ona cała rozgorączkowana
próbuje przekonać mnie o tym jak nowy ład na świecie wpłynie pozytywnie na
wszystkich. A ja siedziałem spokojnie na kanapie, w pozycji w jakiej
rozpocząłem realizację planu, nic, zupełnie nic mnie nie obchodziło.
Któregoś popołudnia poczułem
znacznie mocniejsze oddzielenie się mojego ,,ja”, duszy czy jakby ten byt
inaczej nazwać od ciała. Początkowo nie wiedziałem jak można przemieszczać się
w inne rejony kraju, a nawet poza granice. Stopniowo odkrywałem dalsze miłe
strony tej możliwości, wypuszczałem się na coraz dłuższe wojaże. Niestety
wielkim minusem, wadą niesamowicie wielką była konieczność wracania do ciała o
określonej godzinie. Zwykle czułem lekkie mrowienie gdzieś w środku mego ego, wtedy
wiedziałem już, że czas kończyć rozpoczęte swawole i wracać do ciała. W końcu przemiana
ta nie była dokończona, dlatego pewne aspekty wyjścia na astralne wędrówki były
dla mnie poza zasięgiem.
Po jakimś miesiącu od zakończenia
przemiany pomyślałem sobie jak fajnie byłoby, jakbym został wystawiony w
muzeum. W końcu rzadkością jest możliwość obserwowania na kimś jeszcze w miarę
żywym, tego co metamorfoza spowodowana lenistwem może zrobić z ciałem. Pewnie
po umieszczeniu w szklanej gablocie zostałbym podpięty pod masę przewodów,
prowadzących do różnych urządzeń. W końcu strata takiego eksponatu byłaby dla
muzeum czymś okropnym. Poza tym zwiedzający mogliby przystawać i podziwiać
jakie zmiany zaszły w ciele takiego lenia jak ja.
Tak proszę Was, teraz mogę wyznać
już całą prawdę, by wszystko stało się w pełni jasne. Stałem się mumią z
lenistwa. Zasuszyłem się z lekka, moje ciało stało się mieszkaniem dla duszy,
które ta mogła opuszczać w dowolnej chwili, by wracać za każdym razem przed
północą. Nie zdecydowałem się na zupełną transformację w mumię, może jeszcze
przyjdzie mi chęć, by odwrócić ten proces. Pewien profesor z Berlina podobno
umie przywracać takie pół-mumie do życia.
Na razie jednak moje lenistwo
nakazuje mi zostać w tym stanie.
18.07.2018
Pozdrawiam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz