7.09.2019

Samoloty nad miastem, cz. III, rozdziały 6-8.

6. 
Obudziłem się parę godzin później w kuchni starszego pana. Siedziałem na ładnym, miękkim fotelu. Gospodarz siedział obok mnie z kubkiem herbaty. Uśmiechał się przyjaźnie, po chwili zadał mi jedni pytanie. ,,Czy przychodzisz od swojego Mistrza, mojego bliskiego przyjaciela G.?”. Odpowiedziałem szybko, że nie, jestem tu w celu zasięgnięcia opinii w jednej sprawie ze styku sztuki i finansów. Zdziwił się nieco, po czym zaczął słuchać z uwagą, przedstawiłem mu cały pomysł mojego kolegi, wskazałem jakie zdanie miał o tym przedsięwzięciu G. nawiedzając mnie w śnie. Przedstawiłem mu także swoje zdanie na ten temat. Po chwili myślenia wypowiedział się. Nigdy nie spodziewałem się po tak wielkim twórcy takiej dozy zapału do uczestniczenia wraz ze mną w całej akcji. Stwierdził, że pomysł jest warty uwagi ze względu na możliwość przywrócenia poezji, a także sztuki operowania słowem na zasłużone tory. Umówiłem się z nim na kontakt telefoniczny, gdy tylko zdobędę jakieś nowe informacje w sprawie. Podświadomie wiedziałem już jednak o sprzeciwie, który miał polegać na braku takiej informacji, ewentualnie jako informacji fałszywej. Zszokowany z lekka reakcją mojego organizmu wróciłem uważając bardzo na siebie do domu. W mieszkaniu zjadłem coś bardzo szybko, po czym położyłem się spać. Usnąłem bardzo szybko, męczyły mnie jednak przez jakiś czas mieszające się ze sobą sny. Jeden z nich wiązał się z moim Mistrzem nazwijmy go osobistym, drugi z Mistrzem podziwianym tylko.  W pewnym momencie mój mózg stworzył nieprawdopodobne obrazy z ich udziałem,  przeniósł ich w scenerię znaną z serii gier na konsole, gdzie dwie postaci chodzące do środka ekranu walczą ze sobą wykorzystując techniki wschodnich sztuk walki wsparte kulami mocy i tego typu fantastycznymi elementami[1]. W moim śnie Mistrzowie walczyli przede wszystkim za pomocą słów, układali na szybko mocne rymy, wybijali się wzajemnie z rytmu myśli, nigdy nie wchodzili za to na tereny zakazane, nie obrażali nikogo poza sobą, jeśli w jakimś momencie uznali to za konieczny element walki. Ich obraźliwe linijki nie były jednak chamskie, zawierały w sobie wielką porcję humoru, inteligencji i umiejętności formowania świata słowami. Całość była przesycona absurdem w takim stopniu, że mój mózg w pewnej chwili uznał je za zbyt wielkie, obudziłem się nieco zdziwiony tym, co może wytworzyć ten element ciała człowieka.

7.
Odczekałem kilka godzin do rana, po czym zdecydowałem się na kontakt z Muzą. Połączenie było słabej jakości, wykpiła się otoczeniem gór. Zdziwiony chciałem zapytać ją o miejsce pobytu, w końcu nie pamiętałem, aby miała się przenosić gdzieś z Hansem, a w jego miejscu zamieszkania nie zanotowałem jakichś szczególnie wysokich gór.  Moje osobiste Natchnienie uspokoiło mnie jednak, wewnętrznie czułem, że mimo tego coś jest nie tak. Ostatecznie pozdrowiłem jedynie moja towarzyszkę, kazałem też powiedzieć parę słów Hansowi na temat naszej ewentualnej współpracy w przyszłości. Zdziwiony i nieco zmieszany postanowiłem usiąść do pracy. Miałem w końcu do skończenia kilka ważnych tekstów dla portali literackich, zamówione życzenia z różnych okazji, a także parę wierszy na kilka współczesnych tematów. Cały czas z tyłu głowy miałem parę wspomnień związanych z tą ważną dla mnie i pośrednio dla mojego tworzenia osoby.

8.
Jedno z nich związane było z przeszłością Muzy w pewnym mieście w kraju. Miała wtedy około 20 lat, dała się wciągnąć w niezbyt jasne i czyste interesy pewnego człowieka. Nie ma sensu wdawać się w szczegóły, wystarczy jedynie podać, że uratował ją od zguby pewien ksiądz, od chwili dowiedzenia się o całej sytuacji uznałem, że nie do końca uczciwie wkładałem do jednego worka większość przedstawicieli tej profesji.  Przyjąłem Muzę pod swój dach, gdy tylko dowiedziałem się o jej ucieczce od tego złego człowieka. Na początku spędziliśmy ze sobą jakiś czas na poznawaniu siebie nawzajem. Gdy pierwsze lody puściły zaczęła mi opowiadać jak wyglądało życie z przestępcą. Cały czas bała się o swoje życie, bała się właściwie każdego dzwonka do drzwi, każdej głośniejszej rozmowy na korytarzu. W końcu przepracowaliśmy część ich traum, nigdy jednak nie poznałem jej niektórych, najgłębiej skrywanych tajemnic. Nie naciskałem w nadziei, że kiedyś sama zdecyduje się na zwierzenia. Jak dotąd nic takiego się nie zdarzyło. Nasza współpraca układała się wzorowo. Ona zawsze umiała wprowadzić mój umysł w stan tworzenia, ja z kolei próbowałem dać jej namiastkę bezpieczeństwa. A teraz wyszło na to, że siedząc w kraju tracę kontakt z nią. Nie spodziewałem się po Hansie żadnych złych zamiarów. Może chodziło o jakiegoś rodzaju zmęczenie materiału z jej strony. Nie wiedziałem jak mogę odnaleźć odpowiedź na to pytanie, dlatego zająłem się na powrót pisaniem. Tworzenie szło mi kiepsko, za każdym razem myśli wracały do Muzy i mojej relacji z nią. Postanowiłem wyjść na dwór, może tam skryły się jakieś wskazówki do przeszłości.   



[1] Nawiązanie do prawdziwej serii gier akcji, w których kluczowym elementem jest walka dwóch postaci, ich ruch jest możliwy jedynie do środka ekranu i od środka, w lewo i w prawo.

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz