1.08.2019

Samoloty nad miastem, cz. I, rozdziały 22-23.

22.
Dość sprawnie pozbierał swoje rzeczy, zapłaciliśmy za zamówienie, po czym opuściliśmy lokal. Postanowiłem po powrocie do naszego tymczasowego punktu noclegowego popracować nieco z Muzą nad nowymi wierszami. Zastanowiłem się przez chwilę co teraz mogła robić czy dobrze się bawiła. Nie miałem ani czasu, ani możliwości by to sprawdzić. Razem z twórcą ruszyliśmy w niezbyt długą drogę do teatru. Maszerując w średnim tempie mieliśmy możliwość podzielenia się uwagami na temat naszych warsztatów, naszych Muz i paroma innymi ciekawostkami z życia pisarzy. Po jakichś 10 minutach naszym oczom ukazał się wspaniały budynek teatru, według słów mojego nowego znajomego został wybudowany w klasycznym stylu tego miasta. Nie wiedziałem do końca co to znaczy, jednak bryła kamienicy poraziła mnie swoją urodą. Zbliżyliśmy się do teatru, mogłem podziwiać rozliczne zdobienia w postaci liści, małych wieżyczek, ozdobników wokół wspaniałych zakończonych półkoliście okien. Po wejściu do środka uderzyło mnie idealne dopasowanie elementów nowych ze starszymi fragmentami budynku. Mój nowy kolega podszedł do kontuaru, przy którym spał dozorca, pokasłując lekko dał mu do zrozumienia, że czas drzemki się skończył. Dozorca po otwarciu prawego oka zerwał się na równe nogi i stanął niemal na baczność. Zrozumiałem wtedy, że mój towarzysz musi mieć tu jakąś poważną pozycję. Stróż poprowadził nas karnie do windy, przymilnie przypomniał numer piętra, gdzie urzędował niezbędny nam człowiek, po czym oddalił się w stronę swojego miejsca snu. Jadąc windą właściwie nie rozmawialiśmy ze sobą, ograniczyliśmy się do wzajemnej obserwacji. Gdy winda zatrzymała się na żądanym piętrze wiedziałem, że nie ma dla mnie odwrotu. Musiałem spotkać się z kolejnym znajomym znajomego. Sekretarka, która siedziała za szklanymi drzwiami również zerwała się na równe nogi, tak jak dozorca parę chwil wcześniej. Powoli docierało do mnie, że znalazłem się na samym świeczniku twórców. Stąd można właściwie podążać tylko w górę. Oczywiście o ile chce się marzyć o kolejnym dniu życia. Zdecydowałem się już na kolejny krok, wiedziałem co może czekać na mnie za drzwiami gabinetu szefa teatru. Wszedłem razem z nowym znajomym, aby poznać kolejnego ważnego człowieka.

23.
Pierwszą rzeczą jaka rzuciła mi się w oczy po otwarciu przed nami drzwi przez sekretarkę były ściany gabinetu, które składały się na niemy hołd dla artystów. Z każdej strony widoczne były eleganckie portrety kolejnych dyrektorów tego teatru. Przy najnowszej dacie, bez wpisanego jeszcze roku zakończenia misji wisiał portret pulchnego, lekko łysiejącego pana. Po sekundzie zauważyłem oryginał, siedzący niemal na wprost drzwi. Dyrektor uśmiechnął się, wstał aby powitać nas, po czym spytał co sądzimy o takiej formie hołdu dla sztuki. Oszołomiony takim obrotem spraw nie umiałem nic powiedzieć. Na szczęście mój towarzysz obronił mnie zmieniając zręcznie temat. Przedstawił mnie jako swojego nowego kompana, przy okazji pochwalił moje umiejętności pisania rymów na zamówienie. Niezbyt udanie spiekłem raka, po czym wydusiłem z siebie kilka słów uznania dla tak eleganckich wnętrz. Dyrektor kazał mówić sobie po imieniu. Odtąd miałem do niego mówić Jacek. Według niego byłem jednym z lepiej zapowiadających się twórców, stąd też mój nowy znajomy postanowił przedstawić nas sobie. Jacek opowiedział mi krótko, że planuje wystawić sztukę o trudach codziennego życia twórcy. Nie mógł lepiej trafić, w końcu można powiedzieć, że w tamtym czasie byłem wręcz wzorcowym przykładem takiego człowieka. Nieśmiało zgodziłem się wstępnie na współpracę. Jacek wraz z moim nowym kolegą wybuchnęli radosnym śmiechem. Uznali, że umowa już obowiązuje. Dyrektor podziękował za wizytę, obiecał wysłać umowę pocztą wszędzie na terenie kraju. Zostawiłem sekretarce mój numer telefonu, aby ustalić szczegóły. Wraz z niedawno poznanym jegomościem ruszyliśmy na przystanek, aby wrócić do mojego kolegi. Podróż minęła dość szybko, pod kamienicą, gdzie zatrzymałem się z Muzą byliśmy parę minut po 12 w południe.

Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz