10.08.2019

Samoloty nad miastem, cz. I, rozdział 28.

28.
Przez to nasze smędzenie się po mieście godzina zrobiła się na tyle późna, że należało znaleźć miejsce na kolejny nocleg. Kręcąc się w okolicy teatru jakiś mężczyzna wcisnął nam folder pewnego hotelu, po szybkim spojrzeniu na mapę okazało się, że trasa tam nie będzie specjalnie uciążliwa. W drodze na miejsce naszego kolejnego noclegu postanowiłem z Muzą coś zjeść, akurat przechodziliśmy obok niepozornego na pierwszy rzut oka baru, gdy nasze zmysły zostały skradzione przez piękne zapachy dochodzące z wnętrza. Wybór na takiej podstawie okazał się czymś niebywałym wręcz, smak pierogów i naleśników jakie wybraliśmy dla siebie będzie towarzyszył mi jeszcze przed długi czas. W końcu dotarliśmy do hotelu, zielone obramowanie drzwi nie wzbudziło mojego podziwu, ot kolejna miejscówka na sen. Jak tylko weszliśmy do środka moje wspomnienia z pobytu za granicą w hotelu podobnej klasy odżyły ze zdwojoną siłą. Łącznie ze wspomnieniem wymycia toalety ze mną w środku[1]. Ten koszmar wydawał mi się nie do przeskoczenia, nie do zapomnienia, jednak w tym miejscu na moje szczęście wszystko przeczyło tamtym standardom. Po dotarciu pod drzwi naszego pokoju z ulgą stwierdziłem, że w środku czeka na mnie łazienka z kabiną prysznicową. Po dość szybkim załatwieniu spraw takich jak zmycie z siebie trudów dnia i zachowaniu wspomnień w odpowiedni sposób postanowiłem z moją towarzyszką chwilę porozmawiać. Należało bowiem ustalić ile mamy jeszcze być w tym mieście, w końcu napisałem już sporo wierszy, a w głowie narodziły się szkice dłuższych form literackich. Muza niechętnie przyjęła mój pomysł, powiedziała mi o swoich planach tu, chciała poznać kilku wpływowych ludzi, chciała razem z nimi działać. Postanowiłem nie wtrącać się w jej życie, w końcu miała jako główne zadanie wspieranie twórcy. Poza tym zależało mi na jej przyszłości, powiedziałem jedynie, by uważała na siebie i w razie czego do mnie dzwoniła. Powiedzieliśmy sobie dobranoc, po czym udaliśmy się na spoczynek. Miałem kilka snów, jednak po przebudzeniu się następnego dnia nie pamiętałem już żadnego. Pożegnałem się z moją Muzą, po czym udałem się taksówką na dworzec kolejowy. W ten sposób zakończyła się moja przygoda w mieście oddalonym nie tak bardzo od mojego rodzinnego miejsca życia.



[1] Autor wyolbrzymił nieco wydarzenie.


Pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz