4.09.2015

Szklanka.

Dziś wiersz z granicy między mną, a Marcinem Świetlickim. Wiersz ten to jakby zbitka myśli, z jednej strony normalny świat, z drugiej świat nieznany, świat ambasady. W tym drugim zwykłe zdarzenie jakim jest zbicie szklanki urasta do czegoś niezwykłego. Posprzątanie samodzielne po zdarzeniu, rzecz niebywała właściwie.

Dla S.J.

,,Szklanka"

Zbiłem szklankę,
Nieuwagi chwila,
Zebrałem wszystkie kawałki,
Szkło, dzieło ludzkiej ręki,
Nazwali mnie,
Super,
Manem.

Nadęte dupki,
Z ambasady.

28.07.2015
Pozdrawiam!

3 komentarze:

  1. No i 3 lata nieszczęścia, w ambasadzie (bo po lustrze 7) ;-))))))))))))))
    Ahoy:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiersz całkiem niezły i ciekawy, ale tłumaczenie go wg mnie jest zupełnie niepotrzebne. :) Pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mi się przypomniało, jak pierwszego dnia tegorocznej pracy szliśmy do stołówki... kolejka już jak za komuny, Justynka bierze tackę zwalając przy tym ze 3 inne i zbierając je tak nieporadnie, że zwala jeszcze jedną... aż ktoś stojący za nią lituje się (albo łapał go wkurw bo kaleka blokowała kolejkę) i bierze te tacki z podłogi i kładzie obok na stoliku ;3
    Udawanie, że to nie ty... bezdenne :P

    OdpowiedzUsuń