23.04.2017

49 świateł część 3 i 4.

Ujęcie 3. 

Po kilku kolejnych wieczorach, gdy do magicznej liczby 50 świateł brakowało mi tylko tego jednego, zdecydowałem się działać. Wyczekałem moment, gdy moja partnerka wyszła na zakupy, po czym ruszyłem do klatki schodowej naprzeciwko mojej. Bałem się wybrać od razu numer 50 na domofonie, jeszcze osoba mieszkająca tam zwyzywa mnie, albo co gorsza zgłosi sprawę na policji. Wybrałem asekuracyjnie numer 44, wiedziałem co nieco o mieszkającej tam pani, nie bałem się aż tak bardzo. -Kto tam?- zaskrzeczał głos po drugiej stronie mechanizmu.  -Przepraszam, że niepokoję panią sąsiadkę, mam jednak jedno pytanie dotyczące osoby mieszkającej w mieszkaniu numer 50. Usłyszałem szuranie nóg, po czym dało się słyszeć szereg wypowiedzianych szeptem dwuznaczności. -A to pan- rzucone przez sąsiadkę w eter słowa zawierały w sobie dużą dawkę jadu. Widzę, że ta latawica usidliła kolejnego faceta! To jakaś Sodoma normalnie, pan ma przecież jedną kochankę, po co panu kolejna? Po tym wyrzucie kolejnych porcji jadu nastąpiło głośne kliknięcie, oznaczające rzucenie słuchawki domofonu na uchwyt.  Zdeterminowany wybrałem kolejny numer lokalu, tym razem zamieszkałego przez mojego dość dobrego znajomego. -Cześć, może wpadniesz do mnie na wódeczkę- zaproponował od razu jak tylko usłyszał z kim rozmawia. -Wiesz, może innym razem. Zastanawiam się kto mieszka w tej kawalerce, pod numerem 50. Po chwili ciszy, znajomy odpowiedział. -Wiesz co, to strasznie dziwna historia. Najlepiej jakbyś sam poznał tę panią. Onieśmielony nieco tą propozycją podziękowałem mu za radę, po czym wróciłem do domu. Moja partnerka wróciła już zakupów i zaczęła mnie wypytywać gdzie byłem. Po litanii wymówek stwierdziła, że chyba faktycznie coś musi w tym być, skoro tak namiętnie patrzę na światła bijące z mieszkań sąsiadów. Postanowiła nie przeszkadzać mi w moim małym śledztwie.

Ujęcie 4. 

Następnego dnia zszedłem na dół, podszedłem do drzwi sąsiedniej klatki schodowej i wybrałem numer 50 na domofonie. Odczekałem chyba z trzy minuty, gdy nagle w głośniczku rozległ się zaspany głos dziewczyny. -Słucham, kto mówi? -Witam serdecznie, jest mi nieco wstyd, a nawet głupio, bo jestem sąsiadem z naprzeciwka i nieco zdziwiłem się, że ostatnio nie korzysta pani ze światła w swoim mieszkaniu. Myślałem, że coś się stało. Nastała niezręczna cisza, która trwała chyba pół wieku. -Wie pan co, jest pan chyba pierwszym człowiekiem, który interesuje się mną, odkąd przyjechałam do tego parszywego miasta. Niech pan wejdzie. Brzęczyk poinformował mnie o możliwości wejścia na magiczną dla mnie klatkę schodową. Wdrapałem się na trzecie piętro, skierowałem się ku drzwiom prowadzącym do kawalerki  sąsiadki. Drzwi były otwarte, a w nich stała postać jak z filmu, postać przywodząca na myśl bezkresne przestrzenie miejsca nie skalanego ręką człowieka, cywilizacją. -Witam sąsiada- mówiąc to uśmiechnęła się nieznacznie. Zapraszam do środka. Wszedłem nieco zmieszany, rozejrzałem się po mieszkanku, stwierdziłem, że dziewczyna ma całkiem niezły gust. Całość wystroju została utrzymana w stylu afrykańskim. -Proszę siadać- wskazała mi na poduszki rozłożone wokół niskiego stolika. Bardzo mnie pan zaintrygował swoim zainteresowaniem moją osobą. Jeśli pan chce opowiem coś o sobie. Zgodziłem się bezgłośnie, po czym zatopiłem się w mgłę jej opowieści.

Pozdrawiam!

2 komentarze:

  1. No no, może podglądanie i bawienie w wywiadownię opłaci się ;-)))
    Ahoy

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj. Wpadaj na krótki, bo krótki, ale jednak filmik jak chcesz.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń